Archiwum dla kategorii ‘Arek’ !

CZY TO JESZCZE ZIMA ?

piątek, Kwiecień 4th, 2014

Jeżeli chodzi o tegoroczną zimę to trzeba przyznać, że zamiast płatać nam figle jak w zeszłym roku sprawiła nam wszystkim olbrzymią niespodziankę.Pokrywa lodowa szybko zmieniła swój stan ze stałego w ciekły co pozwoliło na szybsze niż zwykle wyjazdy nad wodę.

Karpie też jakby miały gdzieś kalendarz i mimo dość niskiej temperatury wody oscylującej w okolicach 4 stopni wykazywały zainteresowanie naszymi zestawami.

Tylko rankiem cienka pokrywa lodu pokrywająca wszystko wkoło przypominała, że to dopiero luty.

Mimo wszystko uważam, że tegoroczna zima ominęła nas szerokim łukiem i życzyłbym sobie i wszystkim by w przyszłym roku również nie nękała nas zbyt długo a najlepiej wcale.

 

 

 

 

 

 

ZWOLLE 2014

czwartek, Luty 27th, 2014

W tym roku dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności udało mi się odwiedzić targi w Zwolle.Na powierzchni ok. 17 500m2 wystawiało się ponad 130 wystawców.Trzeba przyznać, że było co podziwiać.Mam tu na myśli zarówno sprzęt karpiowy w każdej postaci jak i przedstawicielki płci pięknej reprezentujące niektóre firmy a przy okazji swoje wdzięki.

Były dmuchane namioty.

Pontony i łodzie umożliwiające komfortowy połów.


Duży wybór łódek zdalnie sterowanych.Niektóre w ciekawy sposób malowane lub upierzone.



Były również bardziej praktyczne rzeczy, czasem ratujące życie.

Istna fabryka do produkcji kulek.Tylko jak to zmieścić na 50m2?


Tutaj można zaplanować karpiowe wakacje.Jedyny dylemat to w jakim kraju w tym roku.

Możliwość zobaczenia na żywo jak powstają takie cudeńka to coś wspaniałego.Po prostu karpiowa sztuka przez duże S.

A kiedy „jaśnie nam panujący” związek tak wspaniale broniący i dbający o nasze wody i interesy zakaże na wszystkich zbiornikach i kałużach używania pontonów i łódek zdalnie sterowanych pozostanie już tylko nęcenie i wywożenie zestawów drogą powietrzną.Oto karpiowy dron.

 

Krótko mówiąc wspaniała impreza na którą wrócimy za rok.

Pozdrawiam

Arek

 

GDZIE PATYKI TAM…KARPIKI

sobota, Listopad 9th, 2013

W tym roku odwiedziłem wodę, nad którą po raz pierwszy zobaczyłem kogoś kto wypuszcza złowione karpie.Mówiono o nim, że jest „karpiarzem”.Nie miał co prawda stojaka co dziś jest według niektórych jednym z warunków by móc tak się nazywać, ale wtedy jeszcze ludzie nie nabijali sobie głowy pierdołami, nie dzielili się na lepszych czy gorszych tylko skupiali się na łowieniu.Internet był m. in. źródłem informacji o metodach połowu karpii.Dziś niestety często jest sceną na której różni osobnicy obrzucają się gównem próbując udowodnić reszcie, że wiedzą lepiej.Ech, żeby spędzali nad wodą chociaż połowę tego czasu co przy klawiaturze komputera.Ów „karpiarz” łowił, i to skutecznie czym niejednokrotnie doprowadzał resztę wędkujących do granic wytrzymałości układu nerwowego.A gdy do tego wszystkiego złowiony karp wędrował z powrotem do wody było to ponad siły niektórych świadków takiego „aktu głupoty”.Od tego czasu upłynęło kilka lat, ale w mentalności i kulturze niewiele się zmieniło.Jeżeli już to na gorsze.Jeśli chodzi o samą wodę to moim zdaniem jest piękna i delikatnie mówiąc niełatwa.

O ile warunki na brzegu są wręcz idealne to absolutnie nie można tego powiedzieć o tym co w wodzie.Większa część dna to zatopiony las.I według mnie jest to duży plus.Duża ilość zaczepów skutecznie odstrasza amatorów łatwego łupu.Strata sprężyny lub spławika to dramat porównywalny z utratą dorobku całego życia, ale dzięki takiemu stanowi rzeczy nad wodą byłem sam co dziś jest rzadkością.

Moje zasiadki przeważnie obfitują w kontakty z różnego rodzaju leśną zwierzyną.Nie inaczej było i tym razem.A to jakiś gad postanowił dobrze mi się przyjrzeć…

to znów coś „myszowatego” próbowało czy sweet liquidy są rzeczywiście tak dobre jak niektórzy twierdzą.

W końcu można rozsiąść się w fotelu,przyjrzeć się wodzie i próbować znaleźć oznaki obecności karpii.

Nie było to zbyt trudne.Podczas gdy ja szukałem cienia, karpie wygrzewały się.

Pierwszy z zestawów z tonącą kulką o zapachu brzoskwini został umieszczony na spadzie z 1 na 1,8 m.Drugi powędrował pod przeciwległy brzeg w okolicy zatopionych drzew i wystających korzeni i tu przynętą był pop-up biosquid 16 mm.W okolice zestawów kobrą posłałem po kilka kulek.Na pierwszy brzoskwinia 20 mm z serii Premium, na drugi kulki wykonane z miksu Supra Fish + aminokompleks olihen o średnicy 18 mm.Brania były tylko na zestaw z pop-upem umieszczony pod drugim brzegiem.


Niestety, mój pobyt nad wodą został przerwany niespodziewanym zarybieniem.Tak to już jest, że władze reprezentujące „Jedyny Jaśnie Nam Panujący Związek” mogą w każdej chwili przyjechać nad wodę, wpuścić kilka karpików rodem z Tesco i zamykając zbiornik tym samym zepsuć nam humor.Niestety, ale żyjemy w kraju w którym „różnej maści” prezesom wydaje się, że wszystko mogą.Mam nadzieję, że do czasu.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

PUCHAR STARBAITS-NOWAKI 2013

poniedziałek, Sierpień 19th, 2013

W dniach 24-28 lipca razem z Leszkiem Juszczakiem brałem udział w VII Zawodach Karpiowych o Puchar Starbaits, które odbyły się na zbiorniku Nowaki.Mogę śmiało powiedzieć, że szczęście uśmiechało się do nas od samego początku tzn. od losowania i nie opuściło nas aż do szczęśliwego finiszu.Po zaciętej, pełnej emocji walce zajęliśmy I miejsce.No to, po kolei…Przed nami najważniejszy moment zawodów: losowanie.Zaraz będzie wszystko wiadomo, emocje opadną.

Nasze stanowisko nr 47, zatoka.


Zestawy w wodzie.Czekamy na branie…

Nasz team runner Reksio dzielnie pilnował kul zanętowych.Myszy były wszędzie i zadziwiały swoją bezczelnością i odwagą.Początkowo chętniej żerowały niż karpie.

Pierwsze karpiki na brzegu.Nie powalają wielkością, ale cieszą.

Liczy się każdy kilogram, więc nie ma co wybrzydzać.Kolejny, który cieszy.

Potem było coraz lepiej…


Sprawdziła się taktyka: im przynęta mniejsza tym lepsza.

Pula nagród była imponująca, było o co walczyć.

A jednak…HAPPY END.

Serdeczne podziękowania dla P.Włodka Jóźwińskiego za dostarczenie nagrody do domu.

Pozdrawiam!!!

 

 

 

 

 

 

WIĘCEJ, NIE ZAWSZE ZNACZY LEPIEJ

poniedziałek, Czerwiec 24th, 2013

 

Wiosna tego roku nie rozpieszczała, więc kiedy przyszło w końcu długo oczekiwane ocieplenie szybko opuściłem cztery ściany i pojechałem nad wodę.Fajnie usiąść w końcu w słońcu, cieszyć oczy zielenią i wypatrywać ryb.A było na co popatrzeć, bo przy kępach trzcin porastających brzegi ryby udowadniały swoją obecność widowiskowymi spławami.W jedno z wybranych miejsc wywiozłem mieszankę kukurydzy i konopii a na górę położyłem zestaw z 16 mm brzoskwiniowym pop- upem.Wokół tego miejsca kobrą rozrzuciłem jeszcze kilkanaście kulek 20 mm z serii Premium o smaku brzoskwinii.Była to naprawdę solidna porcja, ale miałem cichą nadzieję, że może uda się skusić któregoś z tutejszych amurów osiągających imponujące rozmiary.Drugi zestaw to pojedyncza kulka 22 mm wykonana z miksu klub bioenzym + aminokompleks łosoś, kawior, czarny pieprz.Do tego 5 kulek o tym samym smaku jako zanęta.

Okazało się, że zanęta skusiła do żerowania tylko mojego Reksia, który zawsze korzysta z okazji gdy tylko spuszczę z niego wzrok.Cwaniak ma już nawet swoje ulubione smaki kulek.

Ku mojemu zdziwieniu w zanęconym miejscu nie doczekałem się brania.W jego okolicy przestały  również pokazywać się ryby.Natomiast na pojedynczą kulkę o smaku łososia skusiło się kilka niedużych karpików, a jako ostatni na macie znalazł się ten okrągły grubas.

Przekonałem się na własnej skórze o tym, że usypywanie górek z zanęty wcale nie musi skutkować niezliczoną ilością brań.Nie wiem czy była to kwestia miejsca czy wynikało to z intensywności żerowania (w końcu my też nie jemy non-stop przez 24 godziny, a sami często tego wymagamy od ryb), czy być może duża ilość pożywienia, która nagle pojawiła się w jednym  miejscu wzbudziła czujność ryb.Wiem jedno, znów jest o czym myśleć.

 

 

 

 

MAJÓWKA 2013

niedziela, Maj 19th, 2013

Każdy dłuższy weekend jest dla nas okazją, by kosztem paru dni urlopu spędzić nad wodą kilkanaście dni z rzędu.Niestety, w tym samym czasie co my nad wodą bardzo często pojawiają się  ludzie, którzy ani myślą odpocząć od zgiełku dnia codziennego. Mało tego, robią wszystko byśmy swój los dzielili z nimi i broń boże zaznali odrobinę spokoju.

Brzegi stają się miejscem całodobowych imprez, a krajobraz po zakończeniu takiego długiego weekendu przypomina ten z bitwy pod Grunwaldem.

Dlatego też po ubiegłorocznych doświadczeniach „majówkowych” postanowiłem uciec z dala od takich „oaz
spokoju”.Droga jaką przyszło mi pokonać w polskich realiach (prawie 600 km), oraz zdjęcie z fotoradaru nie popsuło mi nastroju i nadal twierdzę, że było warto.Nie do pomyślenia, ale spędziliśmy z moim bratem Adamem tydzień nad wodą (prawie) zupełnie sami.Pozdrawiamy Jasia !!!

Z południa kraju docierały do nas informacje o pogodzie w które, aż trudno było uwierzyć.Zimno, deszcze, burze, gradobicia były tam na porządku dziennym.Nam przyświecało słoneczko podnosząc tym samym temperaturę wody.

Czekając na pierwsze branie kąpiemy się w słońcu…

rozmawiamy, wiadomo o czym…

i zastanawiamy się czy trafimy w gusta tutejszych karpii…

I chyba trafiliśmy…



Wypoczęci, zadowoleni, z „bananami” na twarzach możemy wracać do domu.

KRÓTKI WYPAD

poniedziałek, Październik 1st, 2012

Ostatni wyjazd nad wodę mógłbym opisać jednym zdaniem : jedna noc-jedno branie-jedna ryba.Z braku większej ilości czasu mogłem wyskoczyć nad wodę tylko na jedną noc, ale i tak wolałem to niż siedzenie w domu.Nad wodą jestem około godz. 18 co pozwala mi na spokojne rozłożenie namiotu i przygotowanie zestawów.Jako przynęty zakładam pop-up signal ananas 16 mm, a na drugi kij pop-up signal biosquid 19 mm.


Do woreczka PVA wędrują pokrojone kulki zalane liquid boosterem.

Noc mija spokojnie.Branie, jak się okazuje jedyne ma miejsce nad ranem i są to dwa pojedyncze „piknięcia”.Po podebraniu i zważeniu okazuje się, że karp ma 16,90 kg. Całkiem nieźle.

Piękny , zdrowy karp w całej okazałości.

Chociaż nie jestem zwolennikiem tak krótkich zasiadek przekonałem się na własnej skórze, że czasem warto wyskoczyć nad wodę choć na jedną noc bo nawet wtedy może nam dopisać szczęście i zostaniemy obdarowani piękną rybą.Według mnie czas spędzony nad wodą nigdy nie jest czasem straconym, co potwierdził ostatni szybki i krótki wyjazd.

 

 

 

 

 

HEJLOV 2012

poniedziałek, Sierpień 27th, 2012

Dzięki szczęśliwym zbiegom okoliczności również w tym roku udało mi się spędzić tydzień na Hejlov.Wspaniała pogoda, piękne karpie i doborowe towarzystwo Madzi sprawiły, że wyjazd był jak najbardziej udany.

Pierwsze dwie doby mijają bez brań.Pozostaje obserwowanie wody ( co mnie akurat nigdy nie nudzi ) i cierpliwe czekanie.

Miejscowe ptactwo przesiaduje sobie na moich wędkach i tylko czekam kiedy zaczną wić na nich gniazda.W trzecim dniu odzywa się w końcu jeden z sygnalizatorów ( jeszcze trochę i zapomniałbym jak brzmi ) i mogę sobie w końcu przypomnieć jak wygląda karp.

Na dwóch wędkach stosowałem kulki wykonane z miksu biosquid z minimalną ilością aminokompleksu moczone przez około dwie doby w wodzie z łowiska.To właśnie na nie miałem prawie wszystkie brania.Jedno branie miało miejsce na pojedynczą dipowana kulkę i był to najmniejszy złowiony na tej zasiadce karp.Czyżby przykład selektywności przynęt ?Warto się nad tym zastanowić.

Moje zestawy „dopalające” się w wodzie z łowiska.Warto próbować czegoś innego.

Ten cwaniak dał nieźle popalić.


Niektóre zestawy były położone baaaaardzo daleko.

Ale najważniejsze, że były tego efekty.


Poniższy widok na pewno stanowiłby atrakcyjny materiał na domową fototapetę.Zerkając na niego można by zimą choć na chwilę ukoić nerwy zszargane czekaniem na nadejście wiosny.

 

 

 

 

 

 

 

WIOSENNE POCZĄTKI

poniedziałek, Kwiecień 9th, 2012

Zima dla mnie ma to do siebie, że obojętnie ile by nie trwała zawsze jest zbyt długa. Nie inaczej było w tym roku. Na szczęście wszystko ma swój początek i koniec. Nawet zima. Już od początku marca z uwagą śledziłem coraz bardziej optymistyczne prognozy pogody. Dzięki Bogu, mocno przyświecające w ciągu dnia słońce szybko poradziło sobie z zalegającym na zbiornikach lodem. W końcu któregoś pięknego, słonecznego popołudnia spotykam się nad wodą z Wojtkiem, aby spędzić kolejne dwa dni nad niedużą, ale bardzo uroczą i trudną ze względu na zaczepy wodą.

Po jednym zestawie każdy z nas kładzie na spadzie schodzącym łagodnie z 1 na 1,8 m. Mój wybór to pop up Mystic, zaś Wojtek zakłada 15 mm tonącego biocraba. Na pozostałe dwa zestawy postanawiamy z Wojtkiem wykombinować „coś extra” z tegorocznych nowości Jet Fisha.

Do worka PVA wędruje 4 mm pellet zalany Sweet Liguidem, a na włos pop up GLM Enduro „opanierowany” w Liver Booster + dip i proszku wątrobowym. Gotowy zestaw wygląda naprawdę atrakcyjnie.

Jeszcze lepiej prezentuje się w wodzie.

Z pozostałych dwóch zestawów jeden ląduje przy samym brzegu na lewo od naszego stanowiska, zaś drugi pod zwalonym drzewem również w niewielkiej odległości od brzegu. Sposobów na położenie zestawu jest wiele, ale to jak zrobił to Wojtek trzeba po prostu zobaczyć.

Wieczór i noc mija nam przy dźwiękach płynących z sygnalizatorów Wojtka. Najwidoczniej trafił w gust tutejszych raków.  Nad ranem odzywa się w końcu mój flajzar, a sprawcą pobudki okazuje się  lin.

Ponownie wynoszę zestaw pod brzeg i mam nadzieję, że być może tym razem skusi się jakiś wygłodniały karp. Przyświecające mocno w ciągu dnia słońce powoduje, że temperatura wody przy brzegu rośnie w oczach.

Niestety, do następnego dnia nasze zestawy leżą nietknięte. W nosie mają je nawet raki i liny. Niezrażeni niepowodzeniem ale zadowoleni ze spędzonego nad wodą czasu wracamy do domu.
Na pożegnanie życzymy sobie w rozpoczętym właśnie sezonie wielu wspaniałych karpii oraz niezapomnianych chwil nad wodą, oraz żeby w naszych wodach pływało tyle kilogramów karpii ile kilogramów śmieci ozdabia brzegi zbiorników nad którymi spędzamy czas.
Jako przykład, obraz najczęściej spotykany nad wodą. Żałosne i smutne zarazem…

 

 

 

 

 

 

 

 

Upały…upały

wtorek, Wrzesień 20th, 2011

Ten sezon bardziej niż z karpiami będzie mi się kojarzył z upałami.Gdziekolwiek bym się nie wybrał było słonecznie i przesadnie gorąco a prawda jest taka, że nie jestem zbyt „ciepłolubny” i czasem wręcz lubię „przemrozić” d…ę.Dlatego kiedy razem z moim bratem Adamem i Madzią wyjeżdżaliśmy na Hejlov miałem nadzieję, że może chociaż tam aura będzie bardziej znośna.Niestety, było inaczej… Przez cały nasz pobyt słońce bezlitośnie katowało nas od rana do wieczora.Ponieważ Adam był na Hejlov po raz pierwszy byłem ciekaw jakie wrażenie zrobi na nim woda i okolica.Sądząc po wielkości jego oczu spodobało mu się.Ale do rzeczy…Adam zajmował stanowisko nr 9, ja łowiłem na 10.Temperatura wody wynosiła 24 st.Nasze przynęty to klasyka : biosquid, biocrab i tegoroczna nowość mystic ale o średnicach znacznie „odchudzonych”.

Pierwsze branie miał Adam.Jego pierwszy karp z Hejlova miał 7,5 kg.

 W ciągu dnia wylegiwaliśmy się w cieniu i snuliśmy opowieści o … wiadomo o czym.O karpiach.

Ponieważ wcześniej zadbaliśmy o pożywienie dla karpii, w wolnych chwilach staraliśmy się dogodzić również naszym podniebieniom.
?

W ciągu dnia nasze kulki upodobały sobie liny.Za to nocą…

?Na macie ląduje pełnołuski karp o wadze 15 kg.Amator biosquida nieźle mnie powoził.Kolejny karp jest bardzo krótki, ale”dobrze wygarbiony”.Ważył 13 kg i robił niesamowite wrażenie.

I kolejny pełnołuski.Czyż nie piękny ?

Adama zdecydowanie prześladowała karpiowa młodzież, ale niezrażony tym obiecał, że za rok i tak znów przyjedzie.

Na koniec muszę dodać, że codziennie dokładnie obserwowaliśmy wodę a czyniliśmy to z ukrycia.

A było to miejsce dobrze wkomponowane w otoczenie…

Pozdrawiamy !!!

Subscribe to RSS feed