Archiwum dla: Listopad, 2010

Jesień- czas przemyśleń

niedziela, Listopad 28th, 2010

Tegoroczna jesień niestety w moim przypadku nie była zbyt obfita w brania, co miało związek z wyjątkowo rzadkimi wyjazdami. Jak to w życiu bywa, są sprawy ważne i ważniejsze. Obowiązki wzięły górę i bardzo rzadko miałem czas na to aby zjawić się nad wodą. Ta kolorowa pora roku minęła bardzo szybko, a dzisiaj patrząc przez okno, niestety czuje się koniec sezonu. Kiedy to zleciało ? W głowie już układają się plany na Rybnickie zasiadki, jednak jak to zazwyczaj bywa planowanie wyjazdów na zapas mija się z celem, po drodze wiele czynników może pokrzyżować plany. Jak każda końcówka sezonu, tak i ta wzbudza do przemyśleń, refleksji, przeanalizowania swoich zasiadek, poukładania sobie w głowie wszystkiego co ma związek z łowieniem karpi. Z każdym sezonem dochodzę do kolejnych wniosków,  które dają mi coraz bardziej czytelny, zdrowy obraz karpiowania.

Miło powspominać ubiegły sezon

W tym sezonie zdałem sobie sprawę z tego, jak ważne w tej calej zabawie jest nastawienie. Myślenie w kategoriach ?muszę? totalnie nie ma sensu. W tym przypadku każda godzina pobytu nad wodą zamienia się w nieustanne odliczanie do brania ryby. Czym bardziej się chce, tym jest gorzej. Niestety karpiowanie jest na tyle nieobliczalne, że  ta zasada idealnie się sprawdza. Moim zdaniem jest to na pewien sposób odbieranie sobie przyjemności z łowienia. Nieustanna pogoń za cyframi i presja na kolejne zdjęcia w karpiowym albumie  to coś, co według mnie trochę niszczy sens naszej pasji. Cała ta sytuacja sprawia, że łowienie bardziej przyjmuje charakter łowienia na pokaz. Od dłuższego czasu cieszy mnie każda godzina spędzona nad wodą, każda wymyślona kombinacja i każda, nawet najmniejsza ryba. Karp jest karpiem, czy waży 5, czy 15 kg, czy został złowiony na dzikiej wodzie, czy na łowisku komercyjnym satysfakcja z jego przechytrzenia jest podobna, jest to dalej ta sama ryba która na każdej wodzie myśli podobnie.

Czasami śmieszy mnie to, jak bardzo sami potrafimy utrudniać sobie łowienie. Przekonałem się, na podstawie doświadczeń swoich i bardziej doświadczonych kolegów, że nie ma cudownych kulek, cudownych zestawów, oraz nieziemsko inteligentnych, cwanych karpi. Moim zdaniem używając jednych, sprawdzonych kulek przez cały sezon, na różnych wodach, stosując najprostszy zestaw- łowienie na każdym zbiorniku będzie skuteczne, pod warunkiem, że znajdziemy miejsce w którym ryby przebywają. Na jednych wodach złowi się więcej ryb, na innych mniej, ale nie uwierzę w to, że na jakimś łowisku, na daną kulkę lub zestaw niemożliwym jest złowienie ryby… Nie uważam karpia za ponad przeciętnie cwaną bestie, która potrafi rozróżnić śrucinę od krętlika i wąchając kulki sprawdza czy czasem nie dałem o 2 ml amino kompleksu za dużo,( jeżeli tak by było, prawdopodobnie musiałby podlegać całkowitej ochronie) a za zwierze które po prostu kieruje się instynktem i świadomością, że musi przetrwać.  Moim zdaniem najważniejsza jest konsekwencja, oraz wyciąganie wniosków z każdego wyjazdu. Za każdym razem staram się wierzyć  w to, że z mojej strony zrobiłem wszystko, żeby złowić tego karpia, choć czasem wymaga to dziwnych posunięć? Jest wiele czynników które wpływają na aktywność ryb, a niestety są niezależne od karpiarza.

Długie zimowe wieczory na pewno przyczynią się do kolejnych rozważań. Mam nadzieję, że zima szybko minie i znowu będzie można podziwiać takie widoki:

Jesień nad jeziorem Licheń

niedziela, Listopad 14th, 2010

AMATOR BRZOSKWINIOWYCH KUL

W wrześniu po raz kolejny odwiedziłem to wspaniałe łowisko. Pogoda
jak na początek jesieni bardzo kapryśna, zimno, deszcz, silny wiatr. Przed
wyjazdem dzwonimy do naszego kolegi Darka łapie, już cały tydzień przed
nami, lecz bez jakiegokolwiek brania. Dojeżdżamy do niego w Poniedziałek
i wędki do wody. Pogoda kapryśna, woda bardzo się ochłodziła do 18
stopni Celsjusza. Wybieram skrajne łowisko tuż przy wlocie kanału
licheńskiego do jeziora, zestawy kładę za górką
na głębokości 4,5 metra na samym spadzie górki. Tradycyjnie pop-up 19mm
signal ananas jetfish, to, co najlepiej sprawdziło się na wiosnę. Drugi
skrajny kij bałwanek, brzoskwinia 20mm + pop-up brzoskwinia. Przed
wyjazdem Libor wysłał mi 3 kg tych gotowych kulek. Po około 4 godzinach
na skrajny kij pierwsze brnie na bałwanka, brzoskwinia +pop-up i na macie
ląduje amur 12 kg. Wszyscy jesteśmy zdziwieni i zaskoczeni. Po około 5
godzinach następne branie, amur 13, 60 kg z tego samego miejsca i na tą
samą przynętę, oba brania bardzo delikatne. Chłopaki wskakują do
łódki, szukają najgłębszych miejsc na jeziorze. Wyznaczają nowe
łowiska. Nęcą kukurydzą, kulkami na mixie maxibird, jedno stanowisko
nęcą samymi śliwkami węgierkami. Przez cały tydzień robią wszystko by
skłonić ryby do brań, lecz nic z tego nie wychodzi. Ryby jak by odeszły
gdzieś, przypuszczalnie zaczęły wpływać do kanału Licheńskiego, tam
woda była cieplejsza o parę stopni. Udaje mi się złowić jeszcze po 4
dniach amura 12, 40kg na kulki o zapachu brzoskwini. Ryby jak by gustowały
w tym aromacie. Słabe brania ryb to zasługa
wody i nagłego spadku temperatury wody, elektrownie bardzo słabo
puszczali ciepłą wodę, w dodatku aura paskudna
temperatura powietrza około 10 stopni, deszcz, wiatr i ciśnienie w dół,
najgorsze to, co może być. Najważniejsze jest obcowanie z naturą, a to
że ryby bardzo słabo brały, też należy im się wypoczynek he he.
Wszyscy chcielibyśmy łowić multum ryb, ale czy to najważniejsze.
Przypominają mi się tutaj słowa
pewnego angielskiego karpiarza łowiącego w jednym z Francuskich jezior.
„sezon zaliczyłem do udanych mając dwa brania”…DO ZOBACZENIA NAD WODĄ ..PIOTR BYTOM.
WLOT CIEPŁEGO KANAŁU DO JEZIORA LICHEŃSKIEGO

KULKI KTÓRE SPRAWDZIŁY SIĘ W 100%

Subscribe to RSS feed