Archiwum dla kategorii ‘Team jestfish.pl’ !

SZTYWNIAK D-RIG

wtorek, Lipiec 2nd, 2013
 

CZĘSTO NIE DOCENIANY D-RIG

POPRAWNIE ZAŁOŻONA PRZYNĘTA

EFEKT POPRAWNEGO ZMONTOWANIA ZESTAWU I RYBNICKI ZIMOWY KARP 20.20KG

Maj, maj, maj…

poniedziałek, Kwiecień 30th, 2012

No to karpiowanie zaczęło się już na dobre. Majówka za pasem, nic tylko łowić :) Ochotki gotowe, myślę, że będą smakować. Mam nadzieję, że uda mi się w trochę inny sposób zdać relację z tej zasiadki, ale czas i warunki pokażą. Łamcie kije !

WORLD CARP CLASSIC 2010

wtorek, Grudzień 14th, 2010

 

Kiedy Libor z Witkiem zaproponowali mi udział w World Carp Classic jako ich team runner nie zastanawiałem się zbyt długo.Można nawet powiedzieć że wcale.Nie chciałem stracić okazji by móc zobaczyć taką imprezę na własne oczy.Wyjeżdżamy 10 września w piątek wieczorem.W Ostrawie zabieramy Libora i …obieramy kierunek Francja.Mimo zmęczenia spowodowanego całonocną podróżą widok tabliczki z napisem LAC DE MADINE znacznie poprawia nasze samopoczucie.Już po chwili jesteśmy na olbrzymim polu namiotowym gdzie spotykamy naszych kolegów z Polski, Czech i Słowacji. Tego dnia czeka nas rejestracja pontonu, sprawdzenie ubezpieczeń uczestników oraz pierwsze na tych zawodach losowanie.Wyciągam los nr 17 co oznacza, że będziemy 17- tą drużyną ( ze 120 innych) która jutro podczas głównego losowania będzie losować numer stanowiska na którym będzie łowić.Po losowaniu idziemy na spacer brzegiem zbiornika.Widoki, gdziekolwiek człowiek nie spojrzy są wspaniałe…O kamuflażu zestawu napisano już wiele, ale o kamuflażu pontonu jeszcze nie słyszałem.Docieramy do punktu gdzie można wykupić zezwolenie na łowienie, uzyskać kilka cennych informacji o zbiorniku i zobaczyć galerię okazów z Madine.Po powrocie na pole namiotowe czeka nas kolacja a wieczorem ma miejsce koncert.Niemłodzi już panowie dają nieźle czadu.Następnego dnia idziemy na plażę, gdzie organizowany jest „turniej gladiatorów”.Pierwsza konkurencja: kto dłużej utrzyma worek z 15 kg miksu.Zwycięzca ? JET FISH

Druga konkurencja: przeciąganie liny.

Zwycięzca ? JET FISH

Trzecia konkurencja : nabierając wodę w spodniobuty jak najszybciej zapełnić 3 wiaderka o poj. 5 litrów.Wbrew pozorom zadanie niełatwe.

Sztuka polegała na tym, aby woda trafiła do wiader.

Zwycięzca ? JET FISH

Czwarta ( ostatnia ) konkurencja: wyścig po plaży w spodniobutach wypełnionych wodą.Kupa śmiechu.

Zwycięzca ? JET FISH

Następnego dnia następuje w końcu to na co wszyscy czekają, czyli główne losowanie.

Pod „silną” presją Libora i Witka, drżącą ręką wyciągam nr 4, w sektorze ULTIMA.Sądząc po ich minach nie jest źle.A jest się czego obawiać…Obiecali mi , że jeśli ch…jowo wylosuję to podróż powrotną odbędę pociągiem.Może i francuskie koleje TGV są superszybkie, ale nie zdążyłem sprawdzić czy jeżdżą przez Madine.

Mapka zbiornika z zaznaczonymi sektorami.

Rano szybko udajemy się na swoje stanowisko i rozkładamy namioty.Wypływamy na wodę i znajdujemy miejsca które wydają się interesujące.Kładziemy zestawy i pozostaje już tylko czekać.

Kiedy siedzimy już wygodnie w fotelach, inni jeszcze przeprawiają się na wyspę.

W pierwszą noc Witek łowi suma ( ma chłopak szczęście do francuskich przedstawicieli tego gatunku ) a Libor kilka płoci ( takich na złoty medal ).Natomiast ja ze swoim szczęściem do wszelkiej „dzikiej” zwierzyny zaraz po przebudzeniu ujrzałem nad sobą taki widok.

Podobno w kraju w którym się znajdowaliśmy niektórzy w tym gustują, ja jednak poprzestałem na parówkach drobiowych.W następnych dniach zmienia się pogoda.Wiatr dmucha bardzo mocno.W naszym sektorze w okolicach portu łowią 2 karpie, a koledzy z Polski jednego.Nas karpie omijają chyba szerokim łukiem.Na stojaku tworzy się wymowna pajęczyna.

Próbujemy zmiany miejsc, nęcimy i cały czas mamy nadzieję na branie.

Niestety, nie przynosi to efektów.W zaistniałej sytuacji biorę sprawy w swoje ręce i tworzę „na szybko” miks bazowy, który być może skusi chimeryczne karpie.

Dodajemy kilka niezbędnych płynnych dodatków, które uatrakcyjnią naszą przynętę.

Pozostaje już tylko ręczne rolowanie.UWAGA !!! Nie oblizywać palców.

Niestety, nawet tak wymyślna przynęta nie pomaga. Zawody kończą się, a my nawet nie widzieliśmy karpia. Cóż bywa…

Do zobaczenia Madine.

HEILOV

środa, Wrzesień 29th, 2010

 

Wczesnym rankiem 10 lipca na jednej z rybnickich stacji benzynowych spotykam się z Witkiem. Jedziemy do Ostrawy gdzie już czeka na nas Libor.  U niego przepakowujemy nasze auta i stamtąd wyruszamy na Heilov, gdzie spędzimy najbliższy tydzień. Z racji tego, że cały czas jedziemy autostradami droga mija dość szybko, a ja jestem pełen podziwu dla mojej niemłodej już Astry, która załadowana po sufit mknie 170 km/h. Koło południa jesteśmy na miejscu. Meldujemy się u opiekuna łowiska, który wyposaża nas w matę, worek i trójnóg do ważenia i udajemy się na swoje stanowiska. Witek z Liborem zajmują stanowiska nr 4 i 5, mnie przypadło stanowisko nr 6. Z tego co się dowiedziałem w ostatnim tygodniu złowiono na moim stanowisku dwa karpie. Nie brzmi to zbyt optymistycznie. Szybkie rozstawienie namiotów, pompowanie pontonu i w końcu można zacząć myśleć o zestawach i miejscach do ich położenia. Jeden zestaw kładę pod zwalonym drzewem przy wyspie, drugi ląduje równolegle do brzegu, ok. 0,5 m od trzcin po mojej prawej stronie. Dwa następne wywożę modelem za lilie znajdujące się przede mną. Łowię na kulki zrobione z miksów biosquid i biocrab wielkości 24 mm. Nęcę punktowo po parę kulek na zestaw.

Kiedy wszystkie zestawy są już w wodzie robię ostatnie porządki na stanowisku. Okazuje się, że kiedy byłem zajęty wywózką pozostawione na ziemi siatki z kulkami zostały poszatkowane przez myszy. No cóż… Skoro kulki smakowały gryzoniom to może będą też smakować karpiom. Na drzewie koło namiotu znajduję kawałek linki z klamerkami i tam wieszam świeżo poszyte przez siebie siatki z kulkami. Nie spodziewałem się jaka niespodzianka spotka mnie nazajutrz rano. Dzień dobiega końca a ja zmęczony całym dniem szybko ląduję na łóżku i marząc o swoim pierwszym karpiu z Heilova zasypiam. Nie spodziewałem się, że marzenie moje spełni się tak szybko. O godz. 23 budzi mnie branie na prawym kiju zza lilii. Wskakuję do pontonu i płynę w stronę ryby. Karp kilka razy wpływa pod ponton. W końcu w świetle latarki czołowej widzę pięknego karpia pełnołuskiego, który szczęśliwie ląduje w podbieraku. Na stanowisku już po chwili zjawia się Libor z Witkiem. Karp waży 17,5 kg. Skusił się na biosquida.

Po przebudzeniu i wyjściu przed namiot zerkam w stronę drzewa na którym powiesiłem worki z kulkami. Przecieram oczy i nie wierzę… Worki są puste, a wokół drzewa leży pełno kulek. Okazało się, że nie przewidziałem ?ataku z powietrza? którego dopuściły się wiewiórki. Cóż, pozostaje mi znowu usiąść i cerować. Dzień spędzam niezbyt aktywnie, po prostu leniuchuję jak się da. W końcu to urlop. Zestawów nie ruszam. W nocy o godz.1 mam branie na lewym kiju zza lilii. Biocrab. Zanim wypływam pontonem ryba zdążyła minąć już wyspę. Po krótkiej walce kolejny karp pełnołuski ląduje w podbieraku. Waży 16,90 kg.

W ciągu dnia nic się nie dzieje. Wieczorem dwa zestawy wywożę pod drugi brzeg. Jeden kładę przy wystających z wody krzakach, drugi przy kępie trzcin. O godz. 1 w nocy budzi mnie branie spod krzaków. Mimo natychmiastowej reakcji ryba pakuje się w zaczepy i po dopłynięciu na miejsce pozostaje mi już tylko odplątywanie strzałówki. Nowy zestaw z biosquidem ląduje przy krzakach, a ja na łóżku. Nie chcąc pozwolić rybie na kolejne wpłynięcie w krzaki dokręcam hamulec w kołowrotku, chociaż naciągnięcie żyłki na tak dużęj odległości dzielącej jeden brzeg od drugiego i tak da rybie dużą swobodę. Rano dostrzegam pływające tuż pod moimi kijami ryby. Są to spore liny których tu nie brakuje.

Rozsypuję pod brzegiem puszkę kukurydzy konserwowej i już po chwili mam przed sobą niezłe widowisko.

Do wieczora sygnalizatory milczą. Dopiero koło godz. 23 mam branie spod krzaków. Na biosquida skusił się karp pełnołuski 7 kg , już o godz. 2 w nocy z tego samego miejsca łowię karpia 11 kg. Rano przewożę pozostałe dwa zestawy w okolice lilii znajdujących się po lewej stronie wyspy. Łowię na pop-upy moczone w ekskluzywnej esencji.

Z tego miejsca przez najbliższe trzy noce łowię 5 karpii . Karpie nie są duże ( do 10 kg ), ale cieszą.

Zasiadka na Heilov szybko mija. Jak każda, za szybko. W ostatnią noc odwiedza mnie w namiocie niespodziewany gość, a myszy w zemście chyba za to,że znalazłem w końcu bezpieczne miejsce dla moich kulek ogryzają mi kobrę.

Subscribe to RSS feed