WIĘCEJ, NIE ZAWSZE ZNACZY LEPIEJ

 

Wiosna tego roku nie rozpieszczała, więc kiedy przyszło w końcu długo oczekiwane ocieplenie szybko opuściłem cztery ściany i pojechałem nad wodę.Fajnie usiąść w końcu w słońcu, cieszyć oczy zielenią i wypatrywać ryb.A było na co popatrzeć, bo przy kępach trzcin porastających brzegi ryby udowadniały swoją obecność widowiskowymi spławami.W jedno z wybranych miejsc wywiozłem mieszankę kukurydzy i konopii a na górę położyłem zestaw z 16 mm brzoskwiniowym pop- upem.Wokół tego miejsca kobrą rozrzuciłem jeszcze kilkanaście kulek 20 mm z serii Premium o smaku brzoskwinii.Była to naprawdę solidna porcja, ale miałem cichą nadzieję, że może uda się skusić któregoś z tutejszych amurów osiągających imponujące rozmiary.Drugi zestaw to pojedyncza kulka 22 mm wykonana z miksu klub bioenzym + aminokompleks łosoś, kawior, czarny pieprz.Do tego 5 kulek o tym samym smaku jako zanęta.

Okazało się, że zanęta skusiła do żerowania tylko mojego Reksia, który zawsze korzysta z okazji gdy tylko spuszczę z niego wzrok.Cwaniak ma już nawet swoje ulubione smaki kulek.

Ku mojemu zdziwieniu w zanęconym miejscu nie doczekałem się brania.W jego okolicy przestały  również pokazywać się ryby.Natomiast na pojedynczą kulkę o smaku łososia skusiło się kilka niedużych karpików, a jako ostatni na macie znalazł się ten okrągły grubas.

Przekonałem się na własnej skórze o tym, że usypywanie górek z zanęty wcale nie musi skutkować niezliczoną ilością brań.Nie wiem czy była to kwestia miejsca czy wynikało to z intensywności żerowania (w końcu my też nie jemy non-stop przez 24 godziny, a sami często tego wymagamy od ryb), czy być może duża ilość pożywienia, która nagle pojawiła się w jednym  miejscu wzbudziła czujność ryb.Wiem jedno, znów jest o czym myśleć.

 

 

 

 

Comments are closed.

Subscribe to RSS feed