WORLD CARP CLASSIC 2010
wtorek, Grudzień 14th, 2010Kiedy Libor z Witkiem zaproponowali mi udział w World Carp Classic jako ich team runner nie zastanawiałem się zbyt długo.Można nawet powiedzieć że wcale.Nie chciałem stracić okazji by móc zobaczyć taką imprezę na własne oczy.Wyjeżdżamy 10 września w piątek wieczorem.W Ostrawie zabieramy Libora i …obieramy kierunek Francja.Mimo zmęczenia spowodowanego całonocną podróżą widok tabliczki z napisem LAC DE MADINE znacznie poprawia nasze samopoczucie.Już po chwili jesteśmy na olbrzymim polu namiotowym gdzie spotykamy naszych kolegów z Polski, Czech i Słowacji.
Tego dnia czeka nas rejestracja pontonu, sprawdzenie ubezpieczeń uczestników oraz pierwsze na tych zawodach losowanie.Wyciągam los nr 17 co oznacza, że będziemy 17- tą drużyną ( ze 120 innych) która jutro podczas głównego losowania będzie losować numer stanowiska na którym będzie łowić.Po losowaniu idziemy na spacer brzegiem zbiornika.
Widoki, gdziekolwiek człowiek nie spojrzy są wspaniałe…
O kamuflażu zestawu napisano już wiele, ale o kamuflażu pontonu jeszcze nie słyszałem.
Docieramy do punktu gdzie można wykupić zezwolenie na łowienie, uzyskać kilka cennych informacji o zbiorniku i zobaczyć galerię okazów z Madine.
Po powrocie na pole namiotowe czeka nas kolacja a wieczorem ma miejsce koncert.Niemłodzi już panowie dają nieźle czadu.
Następnego dnia idziemy na plażę, gdzie organizowany jest „turniej gladiatorów”.Pierwsza konkurencja: kto dłużej utrzyma worek z 15 kg miksu.
Zwycięzca ? JET FISH
Druga konkurencja: przeciąganie liny.
Zwycięzca ? JET FISH
Trzecia konkurencja : nabierając wodę w spodniobuty jak najszybciej zapełnić 3 wiaderka o poj. 5 litrów.Wbrew pozorom zadanie niełatwe.
Sztuka polegała na tym, aby woda trafiła do wiader.
Zwycięzca ? JET FISH
Czwarta ( ostatnia ) konkurencja: wyścig po plaży w spodniobutach wypełnionych wodą.Kupa śmiechu.
Zwycięzca ? JET FISH
Następnego dnia następuje w końcu to na co wszyscy czekają, czyli główne losowanie.
Pod „silną” presją Libora i Witka, drżącą ręką wyciągam nr 4, w sektorze ULTIMA.Sądząc po ich minach nie jest źle.A jest się czego obawiać…Obiecali mi , że jeśli ch…jowo wylosuję to podróż powrotną odbędę pociągiem.Może i francuskie koleje TGV są superszybkie, ale nie zdążyłem sprawdzić czy jeżdżą przez Madine.
Mapka zbiornika z zaznaczonymi sektorami.
Rano szybko udajemy się na swoje stanowisko i rozkładamy namioty.Wypływamy na wodę i znajdujemy miejsca które wydają się interesujące.Kładziemy zestawy i pozostaje już tylko czekać.
Kiedy siedzimy już wygodnie w fotelach, inni jeszcze przeprawiają się na wyspę.
W pierwszą noc Witek łowi suma ( ma chłopak szczęście do francuskich przedstawicieli tego gatunku ) a Libor kilka płoci ( takich na złoty medal ).Natomiast ja ze swoim szczęściem do wszelkiej „dzikiej” zwierzyny zaraz po przebudzeniu ujrzałem nad sobą taki widok.
Podobno w kraju w którym się znajdowaliśmy niektórzy w tym gustują, ja jednak poprzestałem na parówkach drobiowych.W następnych dniach zmienia się pogoda.Wiatr dmucha bardzo mocno.W naszym sektorze w okolicach portu łowią 2 karpie, a koledzy z Polski jednego.Nas karpie omijają chyba szerokim łukiem.Na stojaku tworzy się wymowna pajęczyna.
Próbujemy zmiany miejsc, nęcimy i cały czas mamy nadzieję na branie.
Niestety, nie przynosi to efektów.W zaistniałej sytuacji biorę sprawy w swoje ręce i tworzę „na szybko” miks bazowy, który być może skusi chimeryczne karpie.
Dodajemy kilka niezbędnych płynnych dodatków, które uatrakcyjnią naszą przynętę.
Pozostaje już tylko ręczne rolowanie.UWAGA !!! Nie oblizywać palców.
Niestety, nawet tak wymyślna przynęta nie pomaga. Zawody kończą się, a my nawet nie widzieliśmy karpia. Cóż bywa…
Do zobaczenia Madine.

























Mnie i Witkowi przypada stanowisko nr 23. Na miejscu okazuje się że mamy całkiem spory obszar do swojej dyspozycji w tym małą zatoczkę porośniętą wkoło trzciną. Woda w zatoczce ma ok. 0,5m głębokości. Po wpłynięciu w nią widać wygrzewające się karpie a w pewnym momencie nad wodę wyskakuje wystraszone przez nas stado amurów całkiem niezłych rozmiarów. Kładziemy tu dwa zestawy Witka i wypływamy szukać miejsc w których ja będę łowił. Nie odpłynęliśmy jeszcze zbyt daleko gdy odzywa się sygnalizator Witka w związku z czym szybko wracamy i już po niespełna 20 minutach od rozpoczęcia łowienia mamy na koncie pierwszego karpia. Podobno historia lubi się powtarzać i chyba coś w tym jest gdyż po ponownym wypłynięciu znów słyszymy piiii… Zanim nasze wszystkie zestawy wylądują w wodzie mamy na koncie 3 karpie. Zgodnie z regulaminem zawodów od godz. 22 do godz. 6 rano nie wolno wypływać w związku z czym pozostaje tylko holowanie z brzegu co nie jest łatwe ze względu na dużą ilość roślinności podwodnej. Kilka ryb tracimy właśnie przez nią gdy mamy brania w nocy.W kolejnym dniu od rana mamy systematyczne brania które dają nam do godz.13 w sumie 13 ryb ( w tym jednego amura o wadze 11,8 kg ). Cieszy nas fakt że nasi koledzy: Tomek i Daniel również mają na koncie 2 karpie.
Zadziwiająca jest siła tutejszych karpi. Po jednym z brań popłynęliśmy po rybę która wpłynęła w trzciny. Kiedy myśleliśmy że już jest nasza ta zaczęła nas ciągnąć przez kępy trzcin które rozstępowały się przed pontonem i przeciągnęła nas w ten sposób ok. 30 metrów. Jakie było nasze zdziwienie gdy okazało się że w ten sposób ?woził? nas karpik liczący aż… 2,7 kg.Łowimy na bałwanki z kulek o smaku łososia podwieszone owocowym pop-upem oraz na kukurydzę na którą mamy większość brań. Do każdego zestawu dokładamy mały worek PVA z drobnym pelletem a koło zestawu wrzucamy 1-2 kule z metod mixu.
W kolejnym dniu mamy już na koncie 19 ryb w tym największą rybę. Witek wyholował lustrzenia o wadze 14,1 kg. Tomek z Danielem również nie próżnują i doławiają kolejne 2 karpie.Następnego dnia Witek łowi 2 karpie powyżej 14 kg ale w tym dniu zostaje też złowiony większy karp niż jego który liczył 15,7 kg. Nasz wynik tego dnia to już w sumie 21 ryb a przewaga nad drugim zespołem liczy już ponad 60 kg. Przed nami ostatnia noc zawodów. Organizator wprowadza nowy punkt do regulaminu który zezwala na wypływanie nocą.
W wolnej chwili tworzymy jakże smakowicie prezentujący się przypon który być może zainteresuje „specjalistów od amurów”.
Ale humory dopisują nie tylko nam. Wystarczy tylko spojrzeć na naszego team runnera czyli Dianę by odgadnąć w jakim jest nastroju.
Ostatnia noc daje wszystkim nieźle popalić i to wcale nie za sprawą ryb tylko temperatury która spadła do 3 stopni. Zostaje złowionych kilka ryb które pozmieniały trochę klasyfikację. Nam również dzięki możliwości wypływania w nocy udaje się złowić jeszcze 2 karpie i z wynikiem 127 kg ( 23 ryby ) zajmujemy pierwsze miejsce. Tomek z Danielem ostatecznie zajmują trzecie miejsce po zaciekłej walce do ostatnich minut zawodów.
Można śmiało powiedzieć że impreza była udana pod każdym względem. Dopisała pogoda, humory i co najważniejsze karpie. Miła i fachowa obsługa ze strony zarówno właścicieli łowiska jak i organizatora P. Mroczka. Na koniec otrzymujemy od właścicieli łowiska zaproszenie na darmową tygodniową zasiadkę. A czy chociażby dla takich widoków nie warto tu wrócić?




