LETNIA BATALIA Z JET FISH 16-20 CZERWIEC 2010

 

Mimo że zawody rozpoczynają się dopiero w środę rano wyjeżdżamy z Witkiem dzień wcześniej aby w Pleszewie spotkać się z kolegami z teamu: Tomkiem i Danielem. W Pleszewie jesteśmy wieczorem i po krótkiej przerwie wszyscy razem ruszamy w drogę. Na miejscu okazuje się że nie jesteśmy pierwsi jednak wszyscy już śpią. My również kładziemy się bo zdajemy sobie sprawę że jutro czeka nas dużo pracy. Rano szybko zjeżdżają się pozostali uczestnicy i po małym co nieco z grilla przychodzi moment na który wszyscy czekają czyli losowanie.    Mnie i Witkowi przypada stanowisko nr 23. Na miejscu okazuje się że mamy całkiem spory obszar do swojej dyspozycji w tym małą zatoczkę porośniętą wkoło trzciną. Woda w zatoczce ma ok. 0,5m głębokości. Po wpłynięciu w nią widać wygrzewające się karpie a w pewnym momencie nad wodę wyskakuje wystraszone przez nas stado amurów całkiem niezłych rozmiarów. Kładziemy tu dwa zestawy Witka i wypływamy szukać miejsc w których ja będę łowił. Nie odpłynęliśmy jeszcze zbyt daleko gdy odzywa się sygnalizator Witka w związku z czym szybko wracamy i już po niespełna 20 minutach od rozpoczęcia łowienia mamy na koncie pierwszego karpia. Podobno historia lubi się powtarzać i chyba coś w tym jest gdyż po ponownym wypłynięciu znów słyszymy piiii… Zanim nasze wszystkie zestawy wylądują w wodzie mamy na koncie 3 karpie. Zgodnie z regulaminem zawodów od godz. 22 do godz. 6 rano nie wolno wypływać w związku z czym pozostaje tylko holowanie z brzegu co nie jest łatwe ze względu na dużą ilość roślinności podwodnej. Kilka ryb tracimy właśnie przez nią gdy mamy brania w nocy.W kolejnym dniu od rana mamy systematyczne brania które dają nam do godz.13 w sumie 13 ryb ( w tym jednego amura o wadze 11,8 kg ). Cieszy nas fakt że nasi koledzy: Tomek i Daniel również mają na koncie 2 karpie.     Zadziwiająca jest siła tutejszych karpi. Po jednym z brań popłynęliśmy po rybę która wpłynęła w trzciny. Kiedy myśleliśmy że już jest nasza ta zaczęła nas ciągnąć przez kępy trzcin które rozstępowały się przed pontonem i przeciągnęła nas w ten sposób ok. 30 metrów. Jakie było nasze zdziwienie gdy okazało się że w ten sposób ?woził? nas karpik liczący aż… 2,7 kg.Łowimy na bałwanki z kulek o smaku łososia podwieszone owocowym pop-upem oraz na kukurydzę na którą mamy większość brań. Do każdego zestawu dokładamy mały worek PVA z drobnym pelletem a koło zestawu wrzucamy 1-2 kule z metod mixu.      W kolejnym dniu mamy już na koncie 19 ryb w tym największą rybę. Witek wyholował lustrzenia o wadze 14,1 kg. Tomek z Danielem również nie próżnują i doławiają kolejne 2 karpie.Następnego dnia Witek łowi 2 karpie powyżej 14 kg ale w tym dniu zostaje też złowiony większy karp niż jego który liczył 15,7 kg. Nasz wynik tego dnia to już w sumie 21 ryb a przewaga nad drugim zespołem liczy już ponad 60 kg. Przed nami ostatnia noc zawodów. Organizator wprowadza nowy punkt do regulaminu który zezwala na wypływanie nocą.  W wolnej chwili tworzymy jakże smakowicie prezentujący się przypon który być może zainteresuje „specjalistów od amurów”.   Ale humory dopisują nie tylko nam. Wystarczy tylko spojrzeć na naszego team runnera czyli Dianę by odgadnąć w jakim jest nastroju.   Ostatnia noc daje wszystkim nieźle popalić i to wcale nie za sprawą ryb tylko temperatury która spadła do 3 stopni. Zostaje złowionych kilka ryb które pozmieniały trochę klasyfikację. Nam również dzięki możliwości wypływania w nocy udaje się złowić jeszcze 2 karpie i z wynikiem 127 kg ( 23 ryby ) zajmujemy pierwsze miejsce. Tomek z Danielem ostatecznie zajmują trzecie miejsce po zaciekłej walce do ostatnich minut zawodów.     Można śmiało powiedzieć że impreza była udana pod każdym względem. Dopisała pogoda, humory i co najważniejsze karpie. Miła i fachowa obsługa ze strony zarówno właścicieli łowiska jak i organizatora P. Mroczka. Na koniec otrzymujemy od właścicieli łowiska zaproszenie na darmową tygodniową zasiadkę. A czy chociażby dla takich widoków nie warto tu wrócić?

Comments are closed.

Subscribe to RSS feed