Wiosenna zasiadka

Po marcowych ociepleniach, gdy temperatura dochodziła do nawet 20 stopni, a lód na większości zbiorników zaczął znikać, w domu nie dało się wysiedzieć i od razu powstała chęć do rozpoczęcia sezonu na zimnych wodach. Decyzja zapadła bardzo szybko. Wraz z Liborem, Arkiem, oraz Witkiem, który niestety nie mógł dojechać, postanowiliśmy- jedziemy ! Wybór padł na małą wodę, w której z relacji kolegów wynikało, że pływa całkiem sporo karpi. Zasiadka trwała od sobotniego poranka, do niedzieli. Po przyjeździe nad wodę, już na pierwszy rzut oka można było wyznaczyć parę, teoretycznie dobrych miejscówek. Postanowiliśmy wybrać miejsce na niewielkim cyplu, który umożliwiał obłowienie dużej powierzchni wody. Do dyspozycji mieliśmy 6 wędek. Ja postanowiłem umieścić swoje zestawy przy brzegu na którym łowiliśmy. Jedna wędka w róg zbiornika pod sam brzeg, w którym znajdowało się drzewo. Woda w tym miejscu była spokojna. Liczyłem na to, że przy pogodzie która była rankiem, karpie zejdą do dobrze nasłonecznionego miejsca, osłoniętego od powiewów wiatru.  Drugą wędkę umieściłem mniej więcej 20 m od stanowiska, również przy brzegu.

Wybór taktyki był prosty. Skromne nęcenie w PVA za pomocą method mix?u i kulek z miksów biocrab, oraz przyprawiony tuńczyk. Natomiast na włos powędrowały pływaki, żurawina i biocrab. Chłopaki również początkowo zdecydowali się łowić w okolicach naszego brzegu. Wreszcie wszystkie wędki były w wodzie i spokojnie mogliśmy zacząć łowienie. Już po pierwszych 30 minutach pojawił się pierwszy problem, karasie. Nasza szybka reakcja, zmiana taktyki, ograniczyła brania tych ryb, które jak udało nam się wywnioskować, pierwsze trafiały do zestawów, za sprawą drobnego pelletu i zanęty. W ciągu dnia, pogoda zaczęła się zmieniać. Zaczął wiać wiatr, który spychał ciepłą wodę na przeciwległy brzeg. Po wspólnych konsultacjach, kolejna zmiana. Arek postanawia wywieź swoje wędki pod brzeg nawietrzny. Ten krok okazał się strzałem w dziesiątkę. Gdy tylko zrobiło się ciemno, łowi 2 ?bliźniacze? karpie. Niedługo potem, nastąpiły jeszcze dwa brania, z tego samego miejsca, ale ryby się spięły. Około 2:00 budzi mnie centralka. Branie spod drzewa. Szybko wybiegam z namiotu i po krótkim holu na macie ląduje niewielki lustrzeń,  który zaraz po odhaczeniu od razu wraca do wody. Niby mały, a jednak cieszy, w końcu to pierwszy w sezonie. Noc minęła szybko. Rano powoli trzeba było zacząć pakowanie. Do godziny 12, Liborowi udaje się zrobić 2 brania, znowu spod przeciwległego brzegu. Jedno z brań wykorzystane, karp na macie. Jesteśmy zadowoleni. Pod koniec, gdy chłopaki są już spakowani,  postanawiam i swoje wędki umieścić w miejscach które dawały ryby. Dosłownie pięć minut od wywiezienia branie, ale niestety to leszcz. Uznałem, że nie ma sensu znowu wieźć tego zestawu, zmiana przynęty, decyduje się na jednego, mocno zadipowanego Biosquida, zupełnie bez zanęty. Zarzucam zestaw na około 60 m. Po całej akcji, żegnam się z chłopakami, którzy muszą już wracać do domu. Sam zaczynam zwijanie sprzętu. Podczas tego, następuje niespodziewane branie z zarzuconego zestawu. Karpik dzielnie walczył do końca, wkrótce udaje mi się go podebrać. Oceniam go na około 5 kg. Lekko zdziwiony, ale szczęśliwy dipuję kulkę i zarzucam ponownie. Za godzinę znowu słyszę piiip,pip. Już na początku walki, wiedziałem, że ta ryba może być trochę większa. Po pięknym holu lustrzeń jest na brzegu. Waga wskazuje niecałe 9 kg. Super, rozpoczęcie sezonu jak najbardziej udane. Podsumowując, uważam że jak na niecałe 30 godzin łowienia, mieliśmy całkiem niezły wynik jak na tą porę roku. Dziewięć brań, z czego sześć wykorzystanych. Zasiadka ta pokazała również, że kombinowanie nad wodą, zawsze wychodzi na dobre. To my mamy szukać ryb, a nie one nas.

Comments are closed.

Subscribe to RSS feed