Konkurencja pokarmowa i gatunkowa również . . .

Dużo pisze się o konkurencji pokarmowej związanej z obecnością w łowisku ławic leszczy, jazi, linów czy w niektórych przypadkach amurów. Głównie zastanawiamy się jak uniknąć tego typu sytuacji, z czego ona się bierze czy jak wyeliminować ten problem. Ja w tym artykule chciałbym skupić się na tym, do czego taka sytuacja może doprowadzić, co sprowokować i nie mam tu na myśli konieczności użycia większych przynęt, albo holowania z 300 metrów żylety której długość nie przekracza 27 cm. Chciałbym podzielić się z Wami pewnymi doświadczeniami.

Początek lipca. Kolejna zasiadka, którą wraz z kolegą Łukaszem planowaliśmy z naprawdę dużym wyprzedzeniem odbyła się na zbiorniku PZW, na którym nie tak dawno udało mi się zrobić parę brań, w tym to szczególne, o czym pisałem w jednym z poprzednich artykułów. Na miejsce połowu wybraliśmy rozległe płycizny, co ważne- OBFICIE POROŚNIĘTE ROŚLINNOŚCIĄ. Przygotowaliśmy kulki z miksu Supra Fish, do którego ( jak już nie raz pisałem ) mam stuprocentowe zaufanie, jednak tym razem z aminokompleksem Scopex- Squid. Strategia nęcenia jaką obraliśmy, polegała na stworzeniu  dużego zamieszania w wodzie, poprzez zwabienie drobnej ryby przy użyciu dużej ilości drobnego ziarna, które według naszych założeń miało wzbudzić zainteresowanie wśród karpi. W pierwszy dzień wrzuciliśmy sporą porcję zanęty i mogliśmy zacząć oddawać się ? błogiemu ?  nastrojowi wędkowania, czytaj: atakowi setek milionów komarów, które niezwykle skutecznie psuły nam humory i zmusiły do wykonywania dzikich ruchów, które być może stworzyły by całkiem  ciekawy układ taneczny ? Kto wie, mniejsza z tym.

Nasza zanęta i Sweet Liquid o zapachu Scopex- prawdziwy klasyk

Pierwsza doba zgodnie z założeniami upłynęła nam pod znakiem obserwowania w łowisku drobnicy, od której wręcz się gotowało. Stopniowo jednak dawało się zauważyć oznaki obecności większych ryb. Muszę przyznać, że również ze względu na niezwykłą aktywność innych gatunków, takich jak kajakarze, pływacy, czy nawet narkomani na pontonie nie liczyliśmy na brania w dzień.
W drugą noc jest pierwsze branie, jednak po krótkim holu tracimy rybę. Przypon wykonany z fluorocarbonu strzela. Dziwna sytuacja. Krótka refleksja i zestaw trafia z powrotem do wody.

Trzeci dzień ogłaszamy dniem czystości. Łukasz rano jedzie się ? odświeżyć ? i przyjeżdża nad wodę z powrotem z żoną. Nie chcę być gorszy i również jadę do domu wziąć prysznic oraz przywieźć jedzenie- na wieczór zaplanowaliśmy wspólnego grilla. Co ciekawe, w czasie mojej nieobecności po przepłynięciu kolejnej rodzinki rowerem wodnym dokładnie w naszym łowisku ( musieli oczywiście sprawdzić, co to za ?białe coś? pływa po wodzie), na moim zestawie, w sam środek upalnego dnia następuje branie. Łukasz bez większych problemów podbiera niewielkiego karpia. Ta sytuacja po raz kolejny daje mi do myślenia odnośnie płochliwości ryb na zbiornikach narażonych na turystów.

Amator Dumbellsów: tonący Biocrab + pływający Scopex/Śliwka

 

Donęcamy i z wielkimi nadziejami czekamy na ciąg dalszy. Ryba ewidentnie jest w łowisku, brania wiszą w powietrzu, a jednak jakoś tak za cicho. Staramy się zapomnieć o tym, że wędkujemy i robimy wszystko, żeby umilić czas spędzony nad wodą dziewczynom.  Około 21 następuje branie i po niezwykle dramatycznym choć krótkim holu, Łukasz traci rybę- po raz kolejny nie wytrzymuje zestaw. Jesteśmy zgodni- to na pewno małe nie było, choć taka sytuacja nie powinna się zdarzyć.

Około piątej rano, następuje kolejny odjazd- tym razem na moim zestawie. Ryba idzie niezwykle topornie co zwiastowało być może ?naście? na wadze ? Wchodzimy do wody i po paru minutach, w świetle latarki widzimy zarys ryby. Pierwsze wrażenie- amur. Na pewno jest duży. Przy drugim podejściu Łukasz podbiera rybę, jednak amura to wcale nie przypomina. W tym momencie dostaje swojego rodzaju olśnienia.. Ta nieprzeciętna aktywność drobnicy, niezwykle duże koła stawiające się na wodzie, brak brań karpi-wszystko układa się w całość. W podbieraku mamy suma. 135 cm długości, prawie 17 kg wagi- choć jak na przedstawiciela tego gatunku nie są to wymiary rekordowe, połów ten pozwala nam wyjaśnić nasze przypuszczenia, które rozwiewa jeszcze jeden fakt. Po bliższych oględzinach suma, a właściwie jego paszczy- zauważamy pewnie wbity przypon z żółtym dumbellsem na końcu, który jeszcze 8 godzin temu leżał w wodzie.

Po przyjeździe do domu otwieram atlas, żeby przybliżyć sobie nieco sylwetkę suma. Nie mam już żadnych wątpliwości. Sum tarło przechodzi do lipca, w płytkich, zarośniętych częściach zbiornika. To tłumaczy jego zawziętość i agresję. W głowie rodzą się pytania i wnioski. Strategia nęcenia, jakiej użyliśmy już nie raz przynosiła pożądany efekt, jednak w tym wypadku zamieszanie spowodowane obecnością drobnicy zadziałało na sumy dosłownie jak płachta na byka. Zrobiliśmy stołówkę, tym razem nie dla karpi, a dla wąsatych.  Zastanawiające jest to, czy przy użyciu samych kulek udało by się wyeliminować ten problem- bardziej selektywna zanęta z pewnością nie ściągnęła by tak dużej ilości ryby, jednak czy pohamowałaby wzmożony apetyt suma ?A może zmiana miejsca okazałaby się wystarczająca ? Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć. Nie pozostaje nic innego jak to sprawdzić.

 

Comments are closed.

Subscribe to RSS feed